Na rynku pracy, wśród osób poszukujących pracy w branży tłumaczeń językowych, dochodzi do dylematu: tłumacz freelancer czy biuro tłumaczeń? Chcący podjąć pracę muszą stanąć przed niełatwym wyborem. Czy samemu podjąć wyzwanie i poszukiwać chętnych na zlecenie tłumaczenia? Czy bezpieczniej będzie objąć posadę i otrzymywać zadania od przełożonego? Praca tłumacza wymaga skupienia i skrupulatnej pracy nad tłumaczoną treścią. Pozwala też poznawać potrzeby ludzi, którymi kierują się poszukując perfekcyjnych tłumaczeń. Kiedy daje większa satysfakcję, czy jako freelancer można budować mocne relacje z klientami? A może w biurze tłumaczeń zaistnieje możliwość awansu? Dylemat jest niewątpliwie trudny do ugryzienia. W dalszej części postaram się przeanalizować te dwie możliwości. Na pewno łatwiej jest podjąć decyzję poznając słabe i mocne strony obu przypadków.
Tłumacz w piżamie – freelancer
W głowach wielu osób zaświeca pytanie o ścieżkę kariery. Tłumacz freelancer czy biuro tłumaczeń? Za pewnik można uznać, że jako wolny strzelec, tłumacz decyduje w większości aspektów swojej pracy. Piżama, brak budzika, kawa w ulubionym kubku. Zazwyczaj taki obraz kreuje się na myśl o pracy na własny rachunek, bez szefa i zawikłanych umów z pracodawcą. Taka beztroska wizja nie zawsze ma jednak odwzorowanie w rzeczywistości. Praca jako freelancer to nadal praca. W zawodzie tłumacza należy bardzo zapatrywać się na klienta. To od niego zależy czy zleci przekład i tym sposobem pozwoli tym zarobić. Klient staje się więc w pewnym sensie bezpośrednim przełożonym. Nadaje rytm dniu pracy, stawia wyzwania, wymaga profesjonalizmu. Oczywiście tłumacz jako wolny strzelec, samodzielnie uznaje czy wziąć zlecenie czy zaniechać jego realizacji. Nie wpływa to pozytywnie na jego zarobki, gdy zbyt duża ilość zamówień zostaje odrzucona. Niekorzystnie oddziałuje tez na reputację jego oferty. Nieprzychylne opinie mogą wpłynąć na coraz mniejszą ilość pracy, co za tym idzie, pozbawić tłumacza dochodu. Tłumaczeniowy freelancer pracuje często w domowym zaciszu.
Za biuro służy mu pokój z biurkiem, często laptop i telefon. Odpadają opłaty za wynajem powierzchni biurowej, szyldy, dojazdy do miejsca pracy i wiele innych, których nie sposób uniknąć podczas pracy w innej formie. Brzmi dobrze, ale czy zawsze takie jest? Praca w domu, bez całego profesjonalnego zaplecza biurowego, może wpływać na efektywność. Z większym oporem rozpoczyna się dzień pracy, gdy nadal siedzi się z kubkiem w ręku, we własnym mieszkaniu. Nikt nie lubi zaczynać punktualnie, gdy wie że szef nie patrzy. Ciekawą metodą motywującą do pracy, jest zabawnie brzmiąca, metoda Pomodoro. Zakłada ona schemat pracy 45/15. Oznacza to, że po przepracowanych 45 minutach, nadchodzi 15 minut przerwy. Wizja, że za trzy kwadranse znowu będzie przerwa, dostarcza nowych pokładów energii i usprawnia efektywność. Dodatkowo, przerwa ma korzystny wpływ na samopoczucie i zdrowie, gdy w wymuszonej pozycji należy siedzieć i wpatrywać się w ekran monitora. Tłumacz freelancer pracuje zazwyczaj samodzielnie. Nie musi zatrudniać innych. Pozwala mu to zaoszczędzić wydatki na pracę. Omija także trudności związane z personelem, nie jest uwikłany w żadne sprawy z tym związane. Minusem tej sytuacji jest brak wsparcia. Freelancer tłumaczy samodzielnie i każdy problem jaki przysparza język obcy, rozwiązuje sam. Oczywiście posiada narzędzia pomocnicze.
Jednak brak kontaktu ze współpracownikami sprawia, że małe problemy wydają się większe. Praca jako tłumacz zdalny i samodzielny, wymaga szeregu działań poza głównym zadaniem, czyli tłumaczeniem. Samozatrudniony osobiście dba o reklamę, marketing, opłaca podatki, pozyskuje klientów, tworzy ogłoszenia, oferty i wiele innych. O własną działalność gospodarczą dba się jak o własne dziecko, które nie toleruje zaniedbań. Nierzadko zdarza się, że freelancerzy pracują po kilkanaście godzin na dobę. Nawet w weekendy i święta nadrabiają zaległości. Z telefonem pod ręką wyjeżdżają na urlopy, gdyż nikt nie zastąpi ich podczas nieobecności. A lepiej nie pozostawiać klientów bez odpowiedzi.
Tłumacz w garniturze – praca w biurze tłumaczeń
Niełatwo się zdecydować, czy tłumacz freelancer czy biuro tłumaczeń. Oba przypadki mają swoje pozytywne i negatywne nacechowanie. Praca na etacie wymaga podporządkowania regułom panującym w miejscu pracy. Godziny pracy są często sztywne, dzień rozpoczyna się wcześnie. Dla tłumacza języka nieodzowny jest właściwy wypoczynek, a poranne wstawanie z budzikiem nie zawsze go gwarantuje. W zamian za te niedogodności, tłumacz językowy zatrudniony w biurze tłumaczeń, ma większą stabilność. Umowa z pracodawcą daje poczucie bezpieczeństwa. Praca na etacie daje dostęp do wsparcia innych członków załogi. Dr Meredith Belbin z Industrial Training Research Unit, przeprowadził szereg badań, w których wykazał, że praca w zespole zwiększa wydajność i efektywność wykonywanych zadań. Tłumacz językowy, który podjął pracę w biurze tłumaczeń, może udoskonalać swój warsztat w waskiej dziedzinie, np. tłumaczenia ustne lub wieść prym wśród tłumaczy pisemnych. A nawet wnikliwiej się klasyfikować, np. jako tłumacz przysięgły. Sprecyzowana specjalizacja tłumacza pomaga otrzymywać więcej zleceń z tych obszarów. Freelancer najczęściej nie narzeka i zbiera każde zamówienie. Nigdy nie jest pewny, kiedy nadejdzie następne. Dokonując wyboru pomiędzy tłumaczem freelancerem a biurem tłumaczeń, decyzja wymaga przemyślenia. Najczęściej personalne predyspozycje warunkują werdykt. Tłumacz językowy skorzystać prostej analizy SWAT – określić jakie są dla niego słabe, a jakie mocne strony w pracy wolnego strzelca. Odpowiednio: co przemawia „za” a co „przeciw” pracy w biurze tłumaczeń. Czy woli pracować samodzielnie czy w grupie? A może warto połączyć obie prace? Być tłumaczem freelancerem i otworzyć się na chęć współpracy z biurem tłumaczeń, od którego otrzymywać można zlecenia na określonych w umowie warunkach. Taki balans może dobrze zapoczątkować karierę niejednego tłumacza, któremu ciężko zdecydować się na konkretną formę pracy.
Tłumacz freelancer czy Biuro Tłumaczeń?
Na rynku pracy, wśród osób poszukujących pracy w branży tłumaczeń językowych, dochodzi do dylematu: tłumacz freelancer czy biuro tłumaczeń? Chcący podjąć pracę muszą stanąć przed niełatwym wyborem. Czy samemu podjąć wyzwanie i poszukiwać chętnych na zlecenie tłumaczenia? Czy bezpieczniej będzie objąć posadę i otrzymywać zadania od przełożonego? Praca tłumacza wymaga skupienia i skrupulatnej pracy nad tłumaczoną treścią. Pozwala też poznawać potrzeby ludzi, którymi kierują się poszukując perfekcyjnych tłumaczeń. Kiedy daje większa satysfakcję, czy jako freelancer można budować mocne relacje z klientami? A może w biurze tłumaczeń zaistnieje możliwość awansu? Dylemat jest niewątpliwie trudny do ugryzienia. W dalszej części postaram się przeanalizować te dwie możliwości. Na pewno łatwiej jest podjąć decyzję poznając słabe i mocne strony obu przypadków.
Tłumacz w piżamie – freelancer
W głowach wielu osób zaświeca pytanie o ścieżkę kariery. Tłumacz freelancer czy biuro tłumaczeń? Za pewnik można uznać, że jako wolny strzelec, tłumacz decyduje w większości aspektów swojej pracy. Piżama, brak budzika, kawa w ulubionym kubku. Zazwyczaj taki obraz kreuje się na myśl o pracy na własny rachunek, bez szefa i zawikłanych umów z pracodawcą. Taka beztroska wizja nie zawsze ma jednak odwzorowanie w rzeczywistości. Praca jako freelancer to nadal praca. W zawodzie tłumacza należy bardzo zapatrywać się na klienta. To od niego zależy czy zleci przekład i tym sposobem pozwoli tym zarobić. Klient staje się więc w pewnym sensie bezpośrednim przełożonym. Nadaje rytm dniu pracy, stawia wyzwania, wymaga profesjonalizmu. Oczywiście tłumacz jako wolny strzelec, samodzielnie uznaje czy wziąć zlecenie czy zaniechać jego realizacji. Nie wpływa to pozytywnie na jego zarobki, gdy zbyt duża ilość zamówień zostaje odrzucona. Niekorzystnie oddziałuje tez na reputację jego oferty.
Nieprzychylne opinie mogą wpłynąć na coraz mniejszą ilość pracy, co za tym idzie, pozbawić tłumacza dochodu. Tłumaczeniowy freelancer pracuje często w domowym zaciszu. Za biuro służy mu pokój z biurkiem, często laptop i telefon. Odpadają opłaty za wynajem powierzchni biurowej, szyldy, dojazdy do miejsca pracy i wiele innych, których nie sposób uniknąć podczas pracy w innej formie. Brzmi dobrze, ale czy zawsze takie jest? Praca w domu, bez całego profesjonalnego zaplecza biurowego, może wpływać na efektywność. Z większym oporem rozpoczyna się dzień pracy, gdy nadal siedzi się z kubkiem w ręku, we własnym mieszkaniu. Nikt nie lubi zaczynać punktualnie, gdy wie że szef nie patrzy. Ciekawą metodą motywującą do pracy, jest zabawnie brzmiąca, metoda Pomodoro. Zakłada ona schemat pracy 45/15. Oznacza to, że po przepracowanych 45 minutach, nadchodzi 15 minut przerwy. Wizja, że za trzy kwadranse znowu będzie przerwa, dostarcza nowych pokładów energii i usprawnia efektywność. Dodatkowo, przerwa ma korzystny wpływ na samopoczucie i zdrowie, gdy w wymuszonej pozycji należy siedzieć i wpatrywać się w ekran monitora. Tłumacz freelancer pracuje zazwyczaj samodzielnie. Nie musi zatrudniać innych. Pozwala mu to zaoszczędzić wydatki na pracę. Omija także trudności związane z personelem, nie jest uwikłany w żadne sprawy z tym związane. Minusem tej sytuacji jest brak wsparcia. Freelancer tłumaczy samodzielnie i każdy problem jaki przysparza język obcy, rozwiązuje sam. Oczywiście posiada narzędzia pomocnicze.
Jednak brak kontaktu ze współpracownikami sprawia, że małe problemy wydają się większe. Praca jako tłumacz zdalny i samodzielny, wymaga szeregu działań poza głównym zadaniem, czyli tłumaczeniem. Samozatrudniony osobiście dba o reklamę, marketing, opłaca podatki, pozyskuje klientów, tworzy ogłoszenia, oferty i wiele innych. O własną działalność gospodarczą dba się jak o własne dziecko, które nie toleruje zaniedbań. Nierzadko zdarza się, że freelancerzy pracują po kilkanaście godzin na dobę. Nawet w weekendy i święta nadrabiają zaległości. Z telefonem pod ręką wyjeżdżają na urlopy, gdyż nikt nie zastąpi ich podczas nieobecności. A lepiej nie pozostawiać klientów bez odpowiedzi.
Tłumacz w garniturze – praca w biurze tłumaczeń
Niełatwo się zdecydować, czy tłumacz freelancer czy biuro tłumaczeń. Oba przypadki mają swoje pozytywne i negatywne nacechowanie. Praca na etacie wymaga podporządkowania regułom panującym w miejscu pracy. Godziny pracy są często sztywne, dzień rozpoczyna się wcześnie. Dla tłumacza języka nieodzowny jest właściwy wypoczynek, a poranne wstawanie z budzikiem nie zawsze go gwarantuje. W zamian za te niedogodności, tłumacz językowy zatrudniony w biurze tłumaczeń, ma większą stabilność. Umowa z pracodawcą daje poczucie bezpieczeństwa. Praca na etacie daje dostęp do wsparcia innych członków załogi. Dr Meredith Belbin z Industrial Training Research Unit, przeprowadził szereg badań, w których wykazał, że praca w zespole zwiększa wydajność i efektywność wykonywanych zadań. Tłumacz językowy, który podjął pracę w biurze tłumaczeń, może udoskonalać swój warsztat w waskiej dziedzinie, np. tłumaczenia ustne lub wieść prym wśród tłumaczy pisemnych. A nawet wnikliwiej się klasyfikować, np. jako tłumacz przysięgły. Sprecyzowana specjalizacja tłumacza pomaga otrzymywać więcej zleceń z tych obszarów. Freelancer najczęściej nie narzeka i zbiera każde zamówienie.
Nigdy nie jest pewny, kiedy nadejdzie następne. Dokonując wyboru pomiędzy tłumaczem freelancerem a biurem tłumaczeń, decyzja wymaga przemyślenia. Najczęściej personalne predyspozycje warunkują werdykt. Tłumacz językowy skorzystać prostej analizy SWAT – określić jakie są dla niego słabe, a jakie mocne strony w pracy wolnego strzelca. Odpowiednio: co przemawia „za” a co „przeciw” pracy w biurze tłumaczeń. Czy woli pracować samodzielnie czy w grupie? A może warto połączyć obie prace? Być tłumaczem freelancerem i otworzyć się na chęć współpracy z biurem tłumaczeń, od którego otrzymywać można zlecenia na określonych w umowie warunkach. Taki balans może dobrze zapoczątkować karierę niejednego tłumacza, któremu ciężko zdecydować się na konkretną formę pracy.
Mam na imię Andrzej i jestem urodzonym kaliszaninem. Od 2 lat jednak mieszkam we Wrocławiu, gdzie pracuję w dużej firmie informatycznej. Moją pasją od dziecka było pisanie oraz języki obce. Dziś swoją fascynację łączę z pracą, która bardzo lubię za elastyczność i możliwości rozwoju. Dzięki temu dobrze wiem, jak przełożyć teorię na praktykę. Z przyjemnością podzielę się z Wami swoją wiedzą i spostrzeżeniami na różne tematy. Po pracy chętnie spędzam wolny czas na wyprawach w góry albo na wycieczkach rowerowych.